Metoda dobra na wszystko
Gwiazdy mówią
Uzdrowił ponad milion ludzi. Jego metoda została potwierdzona przez naukę.
A uczniowie Zdenka Domančića są już w Polsce.
– Nigdy nie widziałem jeszcze tak skutecznej terapii – mówi Paweł Pyłka z Chełmna, który wyszkolił się w klinice Domančića w Słowenii. Jej fenomen polega na tym, że jest prosta. Przypomina techniki chi kung wykonywane na aurze pacjenta. – Nie działam swoją energią, lecz pobieram energię Ziemi i energię z kosmosu – mówi pan Paweł. – Za pomocą ruchów rąk udrażniam jej przepływ w czakramach, meridianach i oczyszczam aurę. Cały zabieg trwa 10-15 minut. Należy go powtarzać przez 4-5 dni z rzędu, by intensywnie pobudzić obieg energii w organizmie. Jacek Osiński z Warszawy pozbył się w ten sposób astmy. – Od 15 lat walczyłem z chorobą – opowiada. – Brałem osiem leków dziennie. Nie mogłem spać. Wciąż kasłałem. Podczas sesji czułem ciepło i zimno na przemian. Już po pierwszym zabiegu pan Jacek zasnął bez inhalatora. Czwartego dnia sam zredukował leki do dwóch dziennie. Dziś jest zdrowy.
Pielgrzymki do kliniki
Metoda Domančića jako jedyna wśród metod bioenergoterapii została udowodniona naukowo. W 1985 roku wzięli ją pod lupę specjaliści z międzynarodowej komisji lekarskiej. Od kiedy dowiedziono na podstawie badań USG, RTG, rezonansu i morfologii krwi, że terapeuta potrafi uzdrowić nawet gangrenę, do kliniki Domančića w Krańskiej Górze w Słowenii przybywają tłumy. Jedni, by poczuć się lepiej, drudzy, by nauczyć się, jak pomagać innym. Klinika jest dziś dotowana przez władze Słowenii i patronuje jej ministerstwo zdrowia. A świadectwa pacjentów zamieszczane są na specjalnym blogu internetowym.
Organizm leczy się sam
Terapeuta w zasadzie nie leczy. Jak mówi Domančić: „Kiedy człowiek jest chory to znak, że jego system obronny w jakiejś części ciała odmówił współpracy. My jesteśmy mechanikami tego systemu”. Dodaje się energii tam, gdzie jej brak, a odejmuje tam, gdzie jest jej za dużo. Organizm leczy się sam. Co ważne – terapeuta nie diagnozuje. Pacjenci muszą zrobić badania lekarskie i przyjść z diagnozą – do niej dostosowany jest zabieg. Na koniec najlepiej powtórzyć badania. Często wyniki mówią same za siebie. A niejednokrotnie już po pierwszym spotkaniu widać poprawę. Czy leczenie się tą metodą jest drogie? Wszystko opiera się na wolnych datkach. Według Zdenka Domančića ważne jest, by zaistniała wymiana energii: „Jedna osoba podaruje ciasto – przekaże ci energię z serca. A inna da ci o wiele więcej pieniędzy, niż byś się spodziewał. Energia zawsze się wyrówna”. I na takiej filozofii zbudował swoją klinikę. Metody można się nauczyć podczas intensywnego czterodniowego kursu. Oczywiście nie czyni to nikogo mistrzem. Potrzebna jest praktyka. W maju 2008 roku wyjechała do Słowenii pierwsza grupa z Polski – od tamtej pory uczestnicy seminarium praktykują intensywnie. I mają już rezultaty udokumentowane badaniami lekarskimi. – Obecnie powstaje Polska Sieć Bioenergoterapii w oparciu o metodę Domančića – mówi Martyna Fon, która organizuje wyjazdy na seminaria.
Pod okiem naukowców
Domančić osiągnął spektakularne efekty w każdej sklasyfikowanej chorobie: w przypadkach cukrzycy, choroby Parkinsona, gangreny, choroby Alzheimera, astmy, artretyzmu, żółtaczki typu C, nowotworów, udaru i wielu innych. Otrzymał prestiżową nagrodę Prezydenta Słowenii za wyniki pracy. Uczestniczy w badaniach nad AIDS prowadzonych przez Uniwersytet Stanforda oraz w badaniach nad rakiem w Instytucie Onkologii w Lubljanie. W jego klinice leczy się wielu sławnych ludzi, w tym słoweńska reprezentacja sportowców olimpijskich.
źródło: Gwiazdy Mówią 2008, tekst: RMPT
fot. Klinika Zdenka Domančića